Miłośnika detergentów, obwiązano splotem ratowniczym i razem z opakowaniami po wypitych specyfikach, przekazaliśmy załodze pogotowia czekającej przy portierni. Zanim to jednak nastąpiło, trzeba było przebyć długą drogę przez podwalnię, laboratorium, fosę i bagno…
Niedzielny deszcz lejący się strugami z nieba nie odstraszył reprezentacji grupy Brązowych, którzy stawili się na Alarm Ćwiczebny w składzie : Paulina, Weronika, Karol, Herkules, Kamil, Akut i Andrzej oraz wyznaczony do zadania specjalnego Zbyszek. Z równie deszczowej Bydgoszczy przyjechała Marta.
Szybkie rozniecenie ognia w „Jeżu” (naszym „kominku”) rozpoczęło zajęcia z ewakuacji poszkodowanego z terenu Żurawia. Analiza terenu na których odbywają się zbiórki i zajęcia AP pozwoliła nam na wyłonienie najniebezpieczniejszych miejsc oraz potencjalnych zagrożeń czyhających w zakamarkach Twierdzy. Brązowi przypomnieli sobie zasady postępowania z poszkodowanym, który doznał urazu i przećwiczyli zakładanie kołnierza ortopedycznego. Ze względu na niebezpieczeństwo uszkodzenia kręgosłupa – zwłaszcza odcinka szyjnego – należy zabezpieczyć nieszczęśnika, który np. upadł z dużej wysokości i pod żadnym pozorem nie starać się transportować go samemu! Pozostaje szybkie i dokładne wezwanie pomocy, wysłanie delegacji, która pomoże trafić załodze karetki pogotowia na miejsce wypadku oraz zapewnienie poszkodowanemu komfortu termicznego i psychicznego.
Jednakże bywają sytuacje, kiedy profesjonalna pomoc nie jest w stanie szybko zjawić się na trudno dostępnym terenie Twierdzy. Straż pożarna gasząc duże pożary lub podczas powodzi może nie być w stanie wyruszyć natychmiast by pomóc w wydostaniu z fosy poszkodowanego z urazem nogi. Na szczęście Brązowi już wiedzą, co należy zrobić w takiej sytuacji. Poza obowiązkowym zachowaniem własnego bezpieczeństwa i wezwaniem pomocy, przećwiczyliśmy unieruchamianie złamanych kończyn, obwiązywanie rannego za pomocą liny i transport w trudnym terenie do miejsca umówionego z dyspozytorem pogotowia ratunkowego.
Naszą pierwszą poszkodowaną była Weronika, która podczas przechodzenia przez okno na strzelnicy upadła doznając urazu nogi i ręki (uraz nogi w jej przypadku nie był do końca udawany, ponieważ Weronika mimo prawdziwej kontuzji stawu skokowego dzielnie stawiła się na zbiórce). Pomoc z Żurawia sprowadził towarzyszący jej Herkules, który z nadmiaru emocji sam zasłabł. Reszta ekipy poradziła sobie z dwójką poszkodowanych, dostarczając połamaną do umówionego miejsca, gdzie przejęło ją „wirtualne” pogotowie.
Po omówieniu plusów i minusów akcji, zaniepokoiła wszystkich długa nieobecność Zbyszka. Kiedy Kamil znalazł go nieprzytomnego w podwalni okazało się, że z do dziś niewyjaśnionych przyczyn, wypił rozpuszczalnik i płyn do płukania jamy ustnej popijając to jeszcze innym chemicznym specyfikiem, którego spożywanie z pewnością było zabronione. Zatruty na szczęście oddychał. Niestety, pogotowie i straż pożarna wszystkie swoje jednostki wysłały do walki z ogromnym pożarem więc los Zbyszka był chwilowo w rękach Brązowych.
Miłośnika detergentów, obwiązano splotem ratowniczym i razem z opakowaniami po wypitych specyfikach, przekazaliśmy załodze pogotowia czekającej przy portierni. Zanim to jednak nastąpiło, trzeba było przebyć długą drogę przez podwalnię, laboratorium, fosę i bagno… Trasa ta wymagała sporo determinacji i współpracy ze strony ratowników. Jednak ani wyjątkowo trudny i podmokły teren, ani padający bez przerwy deszcz nie zepsuły dobrego humoru, który mimo powagi sytuacji towarzyszył Brązowym podczas całej akcji. Ewakuacja poszkodowanego przebiegła pomyślnie, Zbyszek cały i zdrowy został uratowany.
Z pewnością będziemy powtarzać ćwiczenia z pierwszej pomocy, bo jak wiadomo – trening czyni mistrza, a warto starać się o mistrzostwo w tej dziedzinie…
Przepraszam najmocniej ale zapomniałem dodać, iż autorem relacji oraz zdjęć jest Marta z Bydgoszczy 🙂